2/18/2013

Przypowieść o Wiośnie i Świętym Walentym

2/18/2013

Ko_mpozycja2/Piknik Wiosny czyli przejście do Raju/Zima-Wiosna
                 

       ( wszystko zaczyna się i kończy we właściwym miejscu i właściwym czasie )*

Podobno życie jest wędrówką. Podobno tworzenie ogrodów wynika z tęsknoty za Rajem. Podobno jesteśmy okruchami nieskończonej miłości...
Dlatego wychodząc z ogrodu - niesiesz swoje światło jak obietnicę Raju, a światło to jest okruchem nieskończonej miłości.
Kiedy je dostrzegę - wyruszę także i wszystko się rozpocznie.

Oto niebawem wróci WIOSNA, jak długo oczekiwany refren ronda w wielkim koncercie przemian.
WIOSNA, która ubiegła WENUS - główną bohaterkę jednego z bardziej zagadkowych obrazów Sandra Botticellego.
W tytule bowiem pominięte zostało imię bogini piękna na rzecz PRIMAVERY.
Smukła, błękitnooka i efemeryczna sięga po kwiaty. Rzuci nimi w trawę i jak co roku świat zalśni gwiazdami żółtych mniszków, ONA zbiegnie w doliny czasu 
 W gruncie rzeczy młodość, dzięki falom powrotów, "...jest wieczna jak trawa"**.

Podobno, Sandro Botticelli miał cięty język, był rozrzutny i unikał kobiet, choć w ich tajemnicach pluskał się z iście...kobiecą intuicją; subtelny narrator i interpretator zawiłych sytuacji.
Jego życie pełne głębokich przemian i wstrząsów (jak choćby zawód miłosny, czy radykalne zwrócenie się ku doktrynom głoszonym przez Sawonarolę).
Uwikłany w sploty zdarzeń i nastrojów renesansowej Florencji, przez swoją twórczość stał się katalizatorem uczuć...

*   W i o s n a  n a  i m i ę  m a  M i r a n d a.

      W środkowej Australii wznoszą się skały Ayer's Rock i Corroboree Rock.
Od niepamiętnych czasów otoczone są kultem. Według Aborygenów ucieleśniają duchowe i fizyczne moce Matki Ziemi.

To tam znajduje się Wisząca Skała, "Skała Wieków", o której w piosence śpiewała gromadka dziewcząt w Dzień Św. Walentego...


Ekranizacja książki, "Piknik pod Wiszącą Skałą" opowiada historię, która zdarzyła się 14 lutego 1900 roku, kiedy to dziewczęta z ekskluzywnej szkoły, wyruszają na piknik u jej podnóża.
W grupie znajduje się Miranda, zjawiskowej urody blondynka o zagadkowym spojrzeniu. Właśnie ona, uczestnicząc w tej wrzawie skrywa  przeczucie nieuchronności losu...
"Czeka milion lat właśnie na nas", mówi jedna z dziewcząt nie przeczuwając jak brzemienne w skutkach okażą się jej słowa.

Kiedy docierają do Wiszącej Skały i tam odpoczywają w jej niewinnym cieniu, jasnowłosą panienkę dostrzegają dwaj młodzieńcy.



Nie zapomną jej nigdy...


Pannom towarzyszą dwie nauczycielki. To jedna z nich obserwując oddalającą się Mirandę porównuje ją do anioła Sandra Botticellego. Ale to druga, o pragmatycznym umyśle i dużej powściągliwości podzieli los kilku uczennic.



W pewnym momencie cztery spośród nich oddalają się " na chwilę". Tylko jedna, zbyt leniwa a może przyziemna by ulec czarowi skały, wróciła przerażona...
Inna odnaleziona po wielu dniach przeżyła, jednak tego,co wydarzyło się tamtego dnia nie pamiętała. Poszukiwania niczego nie przyniosły, a
tajemnicy dramatu, nie rozwiązano nigdy. Ani też dziwnego splotu zdarzeń towarzyszących...

Historia pełna jest symboli: przytłaczający masyw skał ucieleśnia energię natury, czas, który "zatrzymał się" w samo południe szepcze o wieczności i płynącemu przez jej bezmiar człowiekowi.
Cień Św. Walentego, a nawet nazwisko właścicielki pensji -Appleyard- i jej zatracenie się aż po śmierć, nasuwają mit o utraconym Raju.
Reżyser filmu nie daje nam żadnej odpowiedzi. Snuje tylko delikatną sieć - wspólny mianownik między postacią Mirandy, magiczną aurą Wiszącej Skały, Św. Walentym, a twórczością Sandro Botticellego. Uchyla w ten sposób wrota czasu i wieczności...

S.Botticelli, Wiosna, fragment


Mirandzie, w której odkryto Wiosnę, towarzyszy obraz łabędzia będącego symbolem spełnienia i śmierci.







 

Botticelli natomiast wieki wcześniej, namalował ogromne dzieło pełne symboli, które wchodzą w dialog z tymi, które zawarto w "Pikniku..."
Dialog uzasadniony tym bardziej, że w 1550 roku, sam Vasari nazwał obraz "Alegorią Wiosny".


Na obrazie, Wenus obdarza świat nową czystością, a powściągliwość jej daje pierwszeństwo najwyższej formie piękna, miłości duchowej...

Gracje z jej orszaku tańczą, lecz jest to taniec oczekiwania, by podążyć za śliczną Wiosną o dźwięcznym imieniu...Miranda.


Już czas, czas na przejście do Raju. Merkury wznosi różdżkę, aby rozproszyć tajemną wiedzę obłoków w obawie, że będą tylko nie pożądanymi świadkami.

Oto wzlatuje miłość Ziemi, tętnią soki we wszystkich istotach. A wysoko, hen, otwierają się kluczami dzikich gęsi bramy niebiańskiej rozkoszy...

Niespokojny puls słychać czasem i dziś w skargach "My bloody Valentine - less love", czasem koją go krople dźwięków z Piątego Koncertu Beethovena,
towarzyszącego filmowej przypowieści o sekretach czasu. 



Ko_ncepcja i tekst: Ko_Maria


*   słowa filmowej bohaterki, Mirandy
** fragment "Dezyderaty"






Ko_mpozycja 1/ Ogród barbarzyńcy/ Zima

Na początku lat sześćdziesiątych opublikowany został zbiór esejów Zbigniewa Herberta pt. "Barbarzyńca w ogrodzie".
Każdy z rozdziałów dotyczy miejsc, we Włoszech lub Francji, gdzie pozostały ślady dawnych dążeń, wynikających z niemal organicznej potrzeby człowieka do TWORZENIA I PIĘKNA...

Dotykając geniuszu dawnej sztuki, podążając za myślą Herberta uzasadnienie możemy czuć się jak barbarzyńcy w ogrodach.

Ja jednak chcę nawiązać do tytułu, który spina zbiór. Potraktować go jako trampolinę, rodzaj odwróconej prowokacji.                    
Dziś rozglądając się wokół siebie trudno oprzeć się refleksji, że
błyskawiczny postęp, presja czasu, zaniedbania w edukacji kulturalnej ostatnich pokoleń w Polsce i brak dbałości o zachowywanie prostych zasad czystości natury w naszym kraju spowodowały, że teraz - mam wrażenie, wdarto się do ogrodów - już nie metaforycznie...

Otoczenie jest zdewastowanym ogrodem, sztuka, do której odbioru nie przygotowuje się młodych tak na serio staje się odległą galaktyką...
Degradacji ulega język, poziom kultury osobistej itd. Coraz bardziej powszechna ignorancja wobec wszechstronnej i rzetelnej wiedzy i mądrości, arogancja. Skutki tak powszechne, że potykamy się o nie na każdym kroku. To nie jest zło wieszczenie, a stwierdzenie oczywistego faktu.

"Instalacje" w przestrzeni natury jak krzywe zwierciadło pokazują kondycję wewnętrznych potrzeb (a więc i kondycję mentalną) anonimowych twórców brzydoty i dewastacji.
Paradoksalnie - sztuka współczesna nieprzystępna dla przeciętnego odbiorcy znajduje swe karykaturalne odbicie w galeriach lasów i pól, "ogrodów", które wobec działania barbarzyńców są bezbronne...

            Zapraszam wszystkich do "Ogrodu barbarzyńcy". Wstęp wolny.
"mozaika"- autor anonimowy
"instalacja przestrzenna z kanapą" - autor anonimowy


"próba asymilacji"- autor anonimowy
" ornament" - autor anonimowy



                                                  
"kontrapunkt 1" - autor anonimowy
"kontrapunkt 2" - autor anonimowy


"extra faktura" - autor anonimowy
                                                                                    

"kompozycja finezyjna", drewno i stal - autor anonimowy


"a capella" - autor anonimowy

"czerwony akcent" - autor anonimowy

"lumos"- autor anonimowy
                                                                             

"plan pierwszy" - autor anonimowy
                                                         
 "horyzont 1"- autor anonimowy



"produkt seryjny"- autor anonimowy

"timer - 500 years"- autor anonimowy

"akcent niebieski" - autor anonimowy


Ko_ncepcja, ko_mentarz, zdjęcia i tytuły:  Ko_Maria