4/30/2013

Rozmowa z Profesorem Jarosławem Kozłowskim, Artystą

Spotykamy się w surowym wnętrzu pracowni " Kozła" jak nazywają go studenci od lat..., przy ulicy Solnej. Jest wiosenne, wczesne popołudnie.

A. H.
Jesteś człowiekiem niesamowicie wszechstronnym; masz na swoim koncie ogromny dorobek artystyczny, jesteś od lat profesorem, najpierw PWSSP, potem ASP, a obecnie Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu.
Wielokrotnie byłeś organizatorem wystaw w Polsce i poza jej granicami, założycielem poznańskich "Akumulatorów 2", kuratorem zbiorów w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku
Ujazdowskim...Mogłabym wymieniać długo.
Co Cię mobilizuje i napędza do tych wszystkich działań?

J. K.
To jest decyzja. Wydaje mi się, że wynika to z faktu, że postanowiłem działać w obszarze sztuki, która ma bardzo różne pola aktywności i stąd to wynika.
I jeżeli potraktować to poważnie, a ja traktuję to poważnie, i odpowiedzialnie, a traktuję to odpowiedzialnie, wówczas nie ma konfliktu między tymi różnymi polami działania.
Tym bardziej, że bardzo kategorycznie je separuję. Jeżeli uczę, to nie uczę tego co ja lubię, tylko wsłuchuję się w to co studenci przynoszą tu do pracowni. Kiedy prowadziłem Akumulatory, to galeria była istotna i artyści, którzy przyjeżdżali byli istotni. Wówczas wyciszam moje ego artystyczne.

A. H.
To nie jest takie proste...

J. K.

Ale konieczne i bezwzględne dla mnie. Inaczej była by to rozpisana na kilka pól, własna twórczość, a to nie jest własna twórczość.
Własna twórczość realizuje się u mnie w obszarze moich działań artystycznych. I wówczas jestem i arbitralny, i kategoryczny, i bezwzględny.
Ale tylko w tym obszarze.
Jako pedagog nie mogę być, ani kategoryczny, ani bezwzględny.
Muszę wsłuchiwać się w różne koncepcje sztuki różnych studentów.
Jako prowadzący galerię, czy kurator wystaw, wsłuchuję się w artystów i rzeczywiście są to bardzo odrębne i bardzo odseparowane od siebie pola aktywności.

A. H.
Wsłuchiwanie się jednak w studentów i innych artystów jest chyba równocześnie źródłem inspiracji, zatrzymania się przy nowych obszarach rzeczywistości?

J. K.
No, to są doświadczenia oczywiście, które rzutują na inną świadomość sztuki, czy nauczania, czy organizowania i prowadzenia wystaw.
Natomiast staram się tego wszystkiego nie mieszać i nie narzucać wartości artystycznych, swojego sposobu myślenia o sztuce ani studentom, ani artystom, z którymi współpracowałem.

A. H.
To raczej nietypowa postawa. Zazwyczaj "mistrzowie" wyciskają ( niemal dosłownie) swoje piętno na uczniach i współpracownikach.
Czasami nieświadomie, jak np. Nowosielski, którego studenci łapali jago styl  i określano ich malarstwo jako "nowosielskie"...
Większość jednak robi to zupełnie świadomie, stawia sobie za punkt honoru, aby ich styl pojawił się w pracach wychowanków.
Spędziłam w Twojej pracowni trzy lata, u Ciebie robiłam dyplom.
Ta pracownia dla nas była fenomenalnym zjawiskiem - swoboda twórczej wypowiedzi, myślenia, Twoja otwartość. Czasami trzeba było nauczyć się, że my możemy tu być pełnowartościowymi partnerami, poszukiwaczami...
Ale kiedy pojawiały się jakieś znamiona hochsztaplerstwa czy łatwizny, infantylizmu, to bywało gorąco.

J. K.
Na pewno nigdy nie starałem się być mistrzem. I ucząc nie jestem mistrzem.
Pracownia jest polem rozmów, dialogów, ale też i kłótni. Te kłótnie wynikają stąd, że w pracowni spotykam się niekiedy właśnie z hochsztaplerstwem i roztargnieniem wynikającym z tego, że uczelnia ma bardzo różnych pedagogów.
I niekoniecznie wartości, które funkcjonują w innych pracowniach, czy kryteria, które są ważne dla innych pracowni, aktualne są tutaj. Stąd zdarzają się i kłótnie, i krytyki, sytuacje, które rodzą konflikty.
Ale to jest zupełnie naturalne.
Jeżeli się zakłada, że uczenie nie polega na towarzyszeniu mistrzowi, ani na powoływaniu się na jakieś autorytety z historii, a polega na tym, że jest rozmowa, wymiana punktów widzenia, to jest też i pole dla ostrych dyskusji.

A. H.
Wydaje się to być wartością nie do przecenienia, tym bardziej, że - mam wrażenie - my jako społeczeństwo zaczęliśmy rozmawiać w sposób kategoryzująco - oceniający.
Słychać to w mediach, także ich obszarach kulturotwórczych. Fascynuje mnie powszechna forma formułowania myśli w stylu " Jest tak, że..." albo, " Nie jest tak, że...", co z punktu zamyka drogę jakiejkolwiek wymianie myśli.

J. K.
Te dyskusje muszą przede wszystkim mieć jakiś poziom.
Nie wolno dopuszczać do tego, żeby stawały się trywialne, żeby posługiwać się językiem wulgarnym. One muszą być prowadzone na jakimś poziomie intelektualnym.
Inaczej ginie sens takiego kontaktu i rozmowy.
Rozmowa musi prowadzić do pozytywnych wartości. Do jakiegoś konsensusu, który będzie opierał się na uszanowaniu.
Jeżeli ktoś jest prostacki, nie ma miejsca na szacunek.

A. H.
Czy na przestrzeni lat, zauważyłeś różnicę w poziomie właśnie, który reprezentują Twoi studenci, który być może wynika nie tyle z osobistej ignorancji, ale postępującej degradacji zarówno w dziedzinie edukacji jak i kultury?
Usłyszałam niedawno dość mocne określenie tego, co dzieje się na tym polu, że postępuje "bankructwo kultury europejskiej"...Trudno się chyba nie zgodzić?

J. K. 
Boję się wszelkich uogólnień i staram się nie generalizoawać.
Ponieważ zawsze zdarzają się indywidualności, które nie są produktem ogólnej sytuacji kulturowej.
Nie są prostą projekcją niekompetencji szkoły średniej, podstawowej, czy już nawet przedszkola.
Rodzaj degradowania osobowości indywidualnej dziecka, a potem coraz bardziej świadomego człowieka, zaczyna się chyba na poziomie przedszkolnym.
Szkoła w dalszym ciągu tresuje a nie uczy, ani nie budzi ciekawości świata.
Ten proces na pewno ulega jakiejś dewaluacji.
Ale jest to też wpływ całej sytuacji kulturowej mediów, które są infantylizowane, które są prostackie, dyskursów politycznych, które są żenujące i żałosne.
Wszystko to, co się wokół dzieje, sprzyja dewaluacji wartości.
Natomiast w każdym roczniku zdarzają się osoby, które są szczelnie zabezpieczone przed tego typu infekcją. I na szczęście trafiają do tej pracowni.
I prowadzimy rozmowy na takim samym poziomie, na jakim prowadziliśmy je dwadzieścia, czy trzydzieści lat temu.

.....................................................................................................................................

Jest to pierwsza część naszej rozmowy. Kolejna pojawi się niebawem.

Zapraszam!

4/24/2013

SZTUKA - PRZESTRZEŃ DLA CIEBIE.JAROSŁAW KOZŁOWSKI...


Ko_ntakty / WIOSNA 2013


...SZARY MAG

"Myślałeś, (...), że mag to ktoś, kto potrafi czynić wszystko (...).
Tak myśleliśmy wszyscy. A prawda jest taka, że im bardziej rośnie prawdziwa moc człowieka, tym bardziej poszerza się droga, którą może kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to,
co MUSI CZYNIĆ..." *







prof. Jarosław  Kozłowski prof. zw. UAP
Urodzony w roku 1945 w Śremie, studiował malarstwo w PWSSP w Poznaniu (1963-1969). W latach 1981-1987 był rektorem PWSSP w Poznaniu. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Był również profesorem; Statens Kunstakademie, Oslo, Rijksakademie van Beeldende Kunsten, Amsterdam, Academy Without Walls, Lusaka. Założył i prowadził galerię Akumulatory 2 w Poznaniu (1972–1990). Był kuratorem zbiorów i galerii Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Swoje prace prezentował na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w prestiżowych galeriach I muzeach na świecie. Brał udział w X Biennale de Paris (1977), VIII Biennale of Sydney (1990), Istanbul Biennale (1995), XXVII Bienal de Sao Paulo (2006). Był jednym z twórców sztuki pojęciowej, zajmuje się instalacją, rysunkiem, malarstwem, książką artystyczną oraz performance.

Znamy się miliony lat świetlnych, choć nasze kontakty nie należą do częstych.
Każde z nas podąża swoim własnym szlakiem, a spotkanie w przestrzeni pracowni poznańskiej ASP (Uniwersytetu Artystycznego), do której trafiłam wiele lat temu, jest jednym z najcenniejszych zapewne nie tylko dla mnie...
Nie tworzy dystansu pomiędzy studentami i sobą. Przestrzeń spotkań w pracowni  wypełniały poszukiwania, rozmowy, prezentacje.
Niezmiernie rzadko ocieraliśmy się o problemy osobiste. Osobista stawała się sztuka, pytania rodzące się po drodze. A jeśli już życie "prywatne" wyłaniało się zza czyichś ...pleców, to niemal wyłącznie wówczas, kiedy sfera ta stanowiła źródło lub integralną część prezentowanych prac, pomysłów, albo rodziła pytania o naturę rzeczy... Mieliśmy szansę doświadczania pełni w zderzeniu różnych wrażliwości, których nie wartościował, nie kategoryzował, ale stwarzał im atmosferę akceptacji i otwartości.

SZTUKA I OSOBA BYŁY I STANOWIĄ DO DZIŚ CENTRUM TYCH SPOTKAŃ. 
Jedynie, bezlitośnie ale i nie bez poczucia humoru obnażane były w pracowni postawy artystowskie i wszystkie przejawy hochsztaplerstwa twórczego.

Kategoryzacja czy prymitywne komentatorstwo spotykane w wielu innych pracowniach nie miało tu miejsca. Dzięki temu oddychało się i istniało w obrębie tego mikro środowiska w sposób, który umożliwiał wydobycie z każdego najlepszych wartości ...

Kilka prac Profesora Kozłowskiego prezentowanych w Polsce i na świecie:

Zjednoczony świat - wersja utopijna, 27th Bienal de Sao Paulo, Sao Paulo 2006 r





Cysterna czasu Centrum Sztuki Współczesnej Warszawa, 2006 r



      
Rhetorical Figures II ( "No News From..."), Art, Life & Confusion, The Museum of History, Belgrade 2006 r
                                                           
Po dwóch pierwszych postach, w których pojawiły się eseje dotykające rzeczywistości moich własnych penetracji związanych ze sztuką, 
chciałabym przedstawić kilka niezwykłych postaci 
ze świata WIELKIEJ SZTUKI, która nie musi onieśmielać nikogo, a szczególnie osób nie mających z nią do tej pory bliższego kontaktu.

Moim pierwszym bohaterem jest właśnie Profesor Jarek Kozłowski, dla mnie i wielu pokoleń artystów, którzy mieli szczęście studiować w Jego pracowni, wielki autorytet, wspaniały intelektualista sztuki, inicjator niezapomnianych zdarzeń, spotkań i działań twórczych.
W moim prywatnym albumie pamięci figuruje jako SZARY MAG.

W kolejnych odsłonach pojawi się wywiad z Profesorem, którego specjalnie na użytek tego bloga udzielił mi 9.kwietnia 2013 r.

Zapraszam na spotkanie !



*fragment książki U.K. Le Guin, "Czarnoksiężnik z Archipelagu"